24 sierpnia 2007

Bez patentów?

Nasze prawo nie chroni wodniaków

Wczoraj Sejm przyjął wyjątkowo liberalne przepisy dotyczące uprawnień żeglarzy w Polsce. Rosnąca liczba tragicznych wypadków na jeziorach mazurskich uzasadnia tymczasem pilną potrzebę budowy kompleksowego systemu bezpieczeństwa żeglugi śródlądowej.
Wczoraj posłowie przyjęli poprawki Senatu do nowelizacji ustawy o sporcie kwalifikowanym. Nowe przepisy zmienią również ustawę z dnia 18 stycznia 1996 r. o kulturze fizycznej (Dz.U. z 2001 r. nr 81, poz. 889 z późn. zm.) w zakresie, w jakim wymaga ona posiadania odpowiednich uprawnień do prowadzenia statków wodnych. Zgodnie ze zmianami obowiązek posiadania patentu, a więc wodnego prawa jazdy, będzie konieczny jedynie w stosunku do jachtów o długości kadłuba powyżej 7,5 m lub jachtów motorowych o mocy silnika powyżej 10 kW. W pozostałych jednostkach wodnych obowiązek taki zostanie zniesiony. Wczoraj też minister spraw wewnętrznych i administracji zapowiedział, że wprowadzi system wcześniejszego ostrzegania o zagrożeniach na wodzie i usprawnienia w prowadzeniu akcji ratowniczych.

Bez żeglarskich kwalifikacji

Zdaniem Zbigniewa Stosio, sekretarza generalnego Polskiego Związku Żeglarskiego, prawo, które zostało wczoraj uchwalone, w praktyce dopuszcza do żeglugi jachty prowadzone przez osoby nieposiadające najmniejszych kwalifikacji.
- Negatywne zmiany dotyczą 85 proc. polskich jachtów. Należy pamiętać, że w żegludze obowiązują skomplikowane przepisy i konwencje międzynarodowe regulujące prawidła tego ruchu. Osoby bez kwalifikacji prowadzące jachty, nieznające obowiązujących przepisów, zasad bezpieczeństwa żeglugi i korzystania ze środowiska wody i wiatru będą zagrożeniem dla wszystkich uprawiających żeglugę na tych akwenach, narażając na niebezpieczeństwo utraty życia nie tylko siebie, ale też swoją załogę - wyjaśnia Zbigniew Stosio.
Dodaje, że na jachcie o długości kadłuba do 7,5 m może żeglować nawet siedem, osiem osób. Jego zdaniem brak odpowiednich kwalifikacji to także brak możliwości wezwania pomocy, bo i tu potrzebna jest specjalna wiedza i umiejętności. Teraz nowelizacja trafi do podpisu prezydenta.
To jednak nie koniec zmian zmniejszających bezpieczeństwo na szlakach wodnych. Od miesiąca obowiązuje nowelizacja ustawy o żegludze śródlądowej (Dz.U. z 2006 r. nr 123, poz. 857). Na jej podstawie Sejm zwolnił z obowiązku przeprowadzania przeglądów technicznych wszystkie śródlądowe jachty żaglowe. Dodatkowo rejestracji nie będą podlegały śródlądowe jachty żaglowe o długości kadłuba do 12 m.
- Z rejestracji zwolnione zostały praktycznie wszystkie jachty w Polsce. Decyzja posłów sprawi, że procedury rejestracyjne będą uruchamiane dla rejestracji kilku jachtów w Polsce. Anonimowe jachty były i są postrachem na szlakach, dając ujście wszelkim patologiom do bandytyzmu włącznie. W konsekwencji zmniejszy się bezpieczeństwo żeglujących - wyjaśnia Zbigniew Stosio.

Źródło: http://www.gazetaprawna.pl/?action=showNews&dok=2034.86.0.39.2.1.0.1.htm

Etykiety: , ,

4 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

Panu Sztosiowi już podziękujmy. Przez wiele lat komuny i kilkanaście lat III RP niewolił polskie żeglarstwo - z wyjątkowo podłych pobudek. Dla pieniędzy które płacono za kursy, egzaminy i patenty - do kieszeni tych którym tow. Sztosio zawdzięczał wybór na zajmowany od dawna wysoki stołek.

Życie panosztosiowemu związkowi rychłego zgonu - z braku kasy.
Tomek Janiszewski

15/10/07 14:35  
Anonymous Anonimowy said...

Mam nadzieje Panie Tomku, że rozumie pan, że są to również straty dla wszelkich firm prowadzących kursy żeglarskie... Miejmuy nadzieję, że ludzie mają tyle oleju w głowie, żeby najpierw czegoś się nauczyć, a dopiero później wybierać się samemu jachtem z rodziną. Bo może się to skończyć niestety tragicznie. Inną kwestią, jest zapewne to, że firmy czarterowe albo nie będą wypożyczały jachtów osobom bez patentów (A co! Mają do tego prawo...), albo będą wymagały dość dużego i drogiego ubezpieczenia/kaucji. Bo, przepraszam bardzo, na ich miejscu, nie chciałbym, żeby np. nowo zakupiony jacht do czarteru, który dostałby się w ręcę nieogarniętego człowieka (bo jak tą ogarniętość sprawdzić?) i wrócił jako jacht w 10 różnych kawałkach.

15/10/07 15:00  
Anonymous Anonimowy said...

Otóż to! Słusznie zauważyłeś, że w interesie tak właściciela jachtu, jak i prowadzącego (a może jednej i tej samej osoby!) jest aby nie wyruszać na wodę bez przygotowania. Dlatego bądźmy spokojni o los dobrych szkół, które uczą żeglowania, a nie jak to zwykle jest obecnie "zdawania na patent". Bo aby zdać na patent - trzeba się wyuczyć "człowieka" (pal diabli że odjeżdża się od niego na kilkaset metrów tak że w realnych warunkach mógłby się utopić lub zgubić między falami; ważne dla egzaminującego jest aby nie "spalić" manewru nadmiarowym zwrotem), dochodzenia do kei - ale znów tylko wtedy gdy wieje z "podręcznikowego" kierunku, i wiele innych zagadnień "żeglarskiej musztry". Brak jest nauki radzenia sobie w sytuacjach trudnych lub nieprzewidzianych - no ale z tego nie da się zrobić egazminu...
Teraz sytuacja ma szansę zbliżyć się do tej jaka panuje na świecie: patenty obowiązkowe nie są, ale mimo to żeglarze chętnie je zdobywają.

Pozdrawiam
Tomek Janiszewski

15/10/07 15:13  
Blogger Kriziz said...

I oby tak było i u nas...

15/10/07 15:50  

Prześlij komentarz

<< Home